We wpisie podsumowującym rok 2011 wspominałam już o tym, że Kindle przydaje mi się również podczas czytania artykułów i innych tekstów na zajęcia. Akurat na jutro powinnam przeczytać artykuł, który jest dostępny w Bibliologicznej Bibliotece Cyfrowej. Odszukałam go bez problemów, ale, po rzuceniu okiem stwierdziłam, że wolałabym przeczytać go na czytniku. Jak dobrze wiadomo Kindle nie odczytuje plików djvu, które są dedykowane bibliotekom cyfrowym, ale postanowiłam sobie z tym poradzić.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie mam możliwości zaznaczenia kilku stron jednocześnie, żeby potem tekst przerzucić do Worda, żeby potem przerobić do na PDF, a potem już za pomocą Calibre na mobi. Uff…trochę się tego uzbierało, ale stwierdziłam, że 10 stron to nie tragedia.
Skopiowałam pierwszą stronę, potem drugą, trzecią i zabrałam się do pracy. Jakiej? Po wrzuceniu i doprowadzeniu tekstu do porządku wyglądał on tak:
Zaraz po skopiowaniu do Worda i przed doprowadzeniem do porządku tak:
Ta dodatkowa praca szybko mnie zniechęciła. Postanowiłam sprawdzić, czy jest jakiś konwerter plików djvu do PDF, co oszczędziłoby mi trochę czasu i pracy. Okazało się, że jest –wystarczyło wrzucić plik djvu, który już po chwili zostanie przerobiony na PDF. Wrzuciłam, zaczęło mielić i mielić, aż w końcu dowiedziałam się, że:Zniechęcona jeszcze bardziej wróciłam do mojego kopiowania i porządkowania. Po około 40 minutach udało mi się skończyć. Nie poprawiałam już niemal niczego, nie usuwałam numerków sugerujących przypisy, chciałam mieć ten artykuł już w mobi. Konwersja do PDF, a potem mobi z wrzuceniem na czytnik zajęła mi może dwie minuty. Efekty może nie są powalające ze względu na wcześniej wspomniane błędy, których nie usunęłam, ale treść jest w porządku.
Teraz pozostaje pytanie, czy nie można by prościej. To, że powstały biblioteki cyfrowe jest świetną wiadomością. To, że powstała Federacja Bibliotek Cyfrowych również. To, że digitalizacja trwa w najlepsze także ma duże znaczenie. Ale powtórzę coś, o czym już pisałam. Biblioteki cyfrowe, jak nikt inny, powinny dostosowywać się do potrzeb użytkownika. Wszelkie badania, prowadzone zarówno przez teoretyków, jak i praktyków bibliotekarstwa i bibliotekoznawstwa, dotyczące sposobu czytania publikacji cyfrowych, jednoznacznie wskazują, że komputer nie jest najlepszym urządzeniem, bo monitor męczy oczy. Czytniki z e-papierem pojawiły się ponad 4 lata temu, coraz więcej osób ma je w Polsce, wśród nich część to również użytkownicy bibliotek cyfrowych. Może więc warto dać im wybór i obok formatu djvu czy też PDF, dodać jeszcze epub. Mobi byłby już luksusem.
Trochę nie rozumiem, dlaczego Worda zapisywałaś jako PDF, skoro można zapisać jako RTF/HTML i od razu skonwertować do MOBI.
Najprostszy sposób na przerobienie DJVU na PDF (gdy np. inna konwersja będzie trudna, bo to skany) to wydrukowanie go na „wirtualnej drukarce”, która generuje plik PDF, ja używam PDF Creator.
Dzięki, spróbuję tak, jak radzisz następnym razem, teraz robiłam to na około, bo nie miałam lepszego pomysłu – w konwertowanie nie jestem najlepsza. Co nie zmienia faktu, że aby przeczytać cokolwiek z BC na czytniku trzeba się trochę namęczyć. Podejrzewam jednak, że pojawienie się czytnikowych formatów to tylko kwestia czasu 😉
Inny sposób do wysłanie Worda na Kindlowego maila – sam w locie przekonwertuje na mobi…
Ja bym polecił program calibre, jest do tego idealny
Używam Calibre odkąd mam Kindle’a, fakt nie wspomniałam o tym w artykule, zaraz to poprawię.
Wiele się mówi o użyteczności bibliotek cyfrowych, o tym jak biblioteki powinny być przyjazne itd. Życie jednak pokazuje swoje 🙁
Pomimo iż duża część zasobów posiada przygotowaną warstwę tekstową w plikach djvu to nie jest ona osobno udostępniania osobno, czemu tak się dzieje nie wiem. Faktem jest że to raczej przykład na obniżenie użyteczności bibliotek cyfrowych niż robienie ich przyjaznymi czytelnikowi. A wystarczyło by zapewne „kilka linijek kodu” po stronie biblioteki cyfrowej i życie stało by się łatwiejsze.
Temat ciekawy chyba rzucę pytanie czemu tak robią.
Ostatnio na zajęciach, podczas słuchania czyjegoś referatu, naszła mnie głupia myśl, że biblioteki cyfrowe powstały w zupełnym oderwaniu od bibliotek tradycyjnych – ujednolicenie poszczególnych opisów typów źródeł to była jakaś bajka. Każdy sobie.
Mam cichą nadzieję, że „rewolucja” w BC wkrótce nastąpi i wybór formatów plików będzie możliwy.
Mam wrażenie, że stawiacie sprawę na głowie.
Wybór formatu dla Bibliotek Cyfrowych odbywał się ładnych parę lat temu. Chodziło o zawarcie w pliku nie tylko treści ale również wyglądu dokumentów (rękopisy, stare druki, grafiki itd.), PDF do tego się nie nadawał i badzo dobrze, wybrano DjVu i od tego już nie ma odwrotu. Wiadomo, że trzeba domagać się od nich również dostępu do treści i to w wielu formatach, ale to przyszłość.
Inna sprawa, co z tym formatem robi firma posiadająca na niego licencję, tu jest bardzo źle – te wtyczki, nakładki itp. ciągłe kłopoty. Widocznie zwietrzyła zyski i przeciąga strunę.
A wracając do czytników, mam pytanie dlaczego ktoś chcący korzystać z Bibliotek Cyfrowych, nie zaopatrzył się w czytnik, który obsługuje jedyny format w jakim są dostępne materiały? I jeszcze czasem PDF? Dlaczego Kindle, który ani nie ugryzie DjVu ani nie ma reflow w PDF? Przecież są marki czytników na polskim rynku, które radzą sobie z jednym i drugim! A koszt raptem jakieś 100-150 zł więcej niż Kindle?
Robercie, ale mi właśnie o tę przyszłość i o te formaty cały czas chodzi.
A co do wyboru czytnika, dokonywałam go z myślą czytania również innych publikacji, nie tylko tych dostępnych w bibliotekach cyfrowych. Był to wybór świadomy, najlepszy z możliwych i przy tym najtańszy. Nie wiem więc skąd Twoje delikatne oburzenie, że ja się delikatnie oburzam, skoro z pierwszej części Twojego komentarza wynika dokładnie to samo, co zawarłam we wpisie 😉
Jest tak, że albo producent czytnika musi się dostosować do dostępnej na rynku zawartości – tak zrobili producenci Prestigio, Irivera czy innych, albo po prostu stworzyć zawartość dedykowaną na swój czytnik, jak zrobił Amazon. Skoro na rynku polskim dystrybutorzy e-booków, na razie nie wypuszczają zbyt dużej ilości kontentu, który dałoby się obsłużyć na urządzonku Amazonu to czego tu oczekiwać od Bibliotek Cyfrowych, które mają ograniczone środki, szczególnie w dobie kryzysu, gdzie w pierwszej kolejności tnie się na kulturze.
Ja z sentymentem wspominam początki bibliotek cyfrowych, bo dzięki nim udało mi się napisać magazynierkę.
A dlaczego nie powinniśmy oczekiwać niczego od bibliotek, zasłaniając się kryzysem? Płacę podatki, część z nich zasila właśnie biblioteki, więc to chyba normalne, że to robię, zwłaszcza, że jedną z nadrzędnych funkcji biblioteki jest zaspokajanie potrzeb czytelników/klientów/użytkowników.
Oczekiwać można wszystkiego od wszystkich, np. od Amazona, by w swych czytnikach wprowadził obsługę DJVu:) Piszesz, że płacisz podatki, a od zakupionego Kindle VAT i cło zapłaciłaś?
Jak wygląda sytuacja w krajach nieco bardziej „cywilizowanych” niż nasz. Biblioteka Kongresu też nie jest szczególnie „przyjazna” posiadaczom Kindle’a.
Tak już porzucając złośliwości mogli by chociaż zamieszczać pliki z warstwą tekstową, tam gdzie jako tako jest to możliwe.
Tyle że ja wymagam od polskiej instytucji, a nie amerykańskiego przedsiębiorstwa, bo to w Polsce te podatki płacę. Nie zapłaciłam – zrobił to Amazon, mam się dopominać i oddawać? 😉
I masz rację, ze złośliwościami koniec, podaj jakiś kontakt do siebie – lubię wiedzieć kto przychodzi na moje podwórko 😉
Różnych można oczekiwać rzeczy od instytucji publicznych, ale wydaje mi się to trochę roszczeniowo, by ustawiać Biblioteki Cyfrowe pod potentata zza oceanu.
Inni producenci e-czytników uwzględnili format djvu.
Skoro wydawcy e-booków, którzy zarabiają na ich sprzedaży nie liczą się z użytkownikami Kindla’a sprzedając je zabezpieczone DRM, to co dopiero mówić o bibliotekach cyfrowych. Zresztą skoro i z tym użytkownicy Kindle’a sobie radzą, to djvu też nie będzie stanowiło dla nich problemu.
Rynek e-książki w Polsce jest jeszcze w powijakach. Wcześniej czy później pojawią się laptopy z ekranami w technologii e-ink lub wyższej.
http://www.electricpig.co.uk/2009/06/01/eink-laptops-incoming/
Myślę, że trochę czym innym jest digitalizacja zbiorów bibliotecznych, a czym innym wydawanie e-booków.
Po pierwsze nikt nikogo nie ustawia, nie wiem skąd takie stwierdzenie u Ciebie.
Po drugie – to, że sporadycznie korzystam z bibliotek cyfrowych chyba nie oznacza, że powinnam zmienić czytnik, „bo inni producenci uwzględniają djvu”. I mylisz się – jest problem z przerabianiem DJVU na format Kindle’a, co opisałam w artykule, który tak zaciekle komentujesz.
Po trzecie, nie wiem, na jakim etapie jest Twój system, ale od jakiegoś czasu wydawcy e-booków liczą się z użytkownikami Kindle’a, czego dowodem jest ebookpoint, wprowadzenie mobi do Virtualo, czy Wolne Lektury na Kindle, może więc warto dokonać aktualizacji?
Zarówno w przypadku digitalizacji zbiorów, jak i wydawania e-booków w mniejszym i większym stopniu idzie o użytkownika, czy też klienta.
Po czwarte – prosiłam wcześniej o kontakt – jeśli przy następnym komentarzu się nie pojawi, to go nie opublikuję, gdyż nie uznaję dyskusji z anonimami.
Pozdrawiam
Ale problem dotyka głównie Polski. Są anglojęzyczne instytucje, które robią to dobrze. Dla przykładu http://www.archive.org/details/texts – oni mają wiele formatów, w tym Kindle. Inna sprawa jakiej są jakości – przypisy, numery stron, nagłówki – z tym sobie trudno poradzić „hurtowo”.