Do napisania tego artykułu zainspirował mnie wpis na blogu Miasto książek o tym, co można zrobić, żeby spopularyzować czytanie. Spora część porad dotyczy kształtowania kultury czytelniczej w najmłodszych – w przedszkolu, w szkole, w domu. Również jestem za tym, żeby dzieci rozpoczęły swoją przygodę z książką od tej tradycyjnej, żeby ją poczuć, trochę zniszczyć, zjeść trochę papieru, poślinić, porysować po niej, a co:). Warto jednak pokazywać dziecku również inne formy książki, w tym e-booki. Nie zmierzam jednak do namawiania Was – rodziców, wujków, cioć, dziadków i babć do popularyzowania e-booków wśród przedszkolaków, ale do popularyzowania e-booków, a przy tym i e-czytników w ogóle.
W jaki sposób TY, czytelniku e-booków możemy zachęcać, popularyzować, prezentować?
- Jeśli trafiłeś na prawdziwego mola książkowego, zakochanego w papierze, nie wytykaj wad jego ulubionego nośnika informacji wszelkich. Nie wychwalaj przy tym pod niebiosa e-booków. Zmiesza Cię z błotem i nigdy do e-booków nie zajrzy. Zrób to inaczej. Pokaż mu, że na czytniku zmieści więcej książek niż w plecaku, do tego będą ważyły nieco ponad 100 gramów.
- Jeśli padnie argument o tym, że e-booki nie pachną, kartki nie szeleszczą, przyznaj rację, ale podkreśl, że treść powinna grać pierwsze skrzypce w obcowaniu z książką.
- Jeśli usłyszysz, że czytanie na ekranie komputera jest męczące, przyznaj oczywiście rację i wyjmij czytnik z e-papierem. Wyjaśnij jak działa, podkreśl, że jego ekran ma właściwości zbliżone do tradycyjnego papieru (może poza szelestem kartek), więc z czytaniem w nocy bez oświetlenia może być problem, za to w słoneczny dzień już go nie będzie.
- Powiedz, ile Twój czytnik kosztuje i dlaczego „aż” tyle. Pokaż, że można znaleźć inne, być może tańsze, niż Twój. Zaznacz, że na takim czytniku nie ma szans obejrzeć teledysku Shakiry na youtube czy też na swobodne i wygodne wysłanie maila. Czytnik będzie do czytania, ewentualnie słuchania książek.
- Jeśli usłyszysz „a mój szwagier kupił sobie taki czytnik za 300 zł, czyta książki, ogląda filmy, zdjęcia i sprawdza fejsa” – wyjaśnij, że szwagier ma pewnie tablet z ekranem w technologii innej, niż e-czytnik z prawdziwego zdarzenia. Podkreśl, że bateria w jego urządzeniu trzyma krótko (a w czytniku przecież kilka tygodni), czytanie w słońcu jest niemożliwe, ekran LCD świeci po oczach, więc te się męczą, a cena 300 zł oznacza, że rozdzielczość urządzenia, kontrast i reszta związana z ekranem, pozostawiają wiele do życzenia.
- Jeśli usłyszysz pytanie, dlaczego e-booki są prawie tak samo drogie, jak książki tradycyjne (przecież e-booków nie trzeba drukować), uświadom, że koszt druku to ok. 10% ceny książki (koszty te zmniejszają się im większy nakład). Wyjaśnij też różnicę w podatku VAT (drukowane 5%, e-booki 23%).
- Nie każdy od razu pobiegnie do sklepu, żeby kupić czytnik za 500 zł. Może najpierw będzie chciał sprawdzić, czy „te ebooki” w ogóle są dla niego. Co w takiej sytuacji?
a) możesz pożyczyć swój czytnik, ale nie na 15 minut, a najlepiej na kilka dni
b) możesz też ustawić jasność ekranu w tablecie (albo smartfonie) zainteresowanego na takim poziomie, żeby nie zrobić oczom krzywdy – a nuż stwierdzi, że chce czytnik - Podkreśl, że e-booków w polskich księgarniach jest coraz więcej. Że szukanie ich na chomiku albo torrentach nie jest najlepszym pomysłem, bo ich jakość jest wątpliwa. Pokaż, że e-booki lubią promocje, często też hurtowe.
- Jeśli pracujesz w bibliotece, masz naprawdę duże pole do popisu. Pamiętasz materiały przygotowane przez Bibliosferę z okazji Tygodnia e-książek? Jeśli w Twojej bibliotece wisiały tylko w marcu, czas to zmienić – niech wiszą cały rok! Jeśli tylko masz „moc”, żeby organizować ciekawe spotkania i imprezy w bibliotece, czemu nie mógłbyś zorganizować pogadanki o e-bookach? Nie czujesz się na siłach? Zaproś mnie – chętnie opowiem o tym, o czym wiem. Spotkasz mnie we Wrocławiu, ale przejadę się też do Oleśnicy, Trzebnicy, Opola i wszędzie tam, gdzie transport publiczny jest w stanie mnie dowieźć w czasie, który pozwoli mi powrót do domu tego samego dnia. Serio, napisz! 🙂
- Jeśli jesteś nauczycielem, to też świetnie. Uczysz polskiego? Zaproś bibliotekarza szkolnego, który opowie o książce tradycyjnej, bo pewnie wie o niech sporo, Ty z kolei (a może wspólnie?) opowiesz o e-bookach, jako nowej (choć już nie takiej nowej) formie książki. Nie tylko zachęcisz do obcowania z nowym, ale też do czytania, a przecież o to chodzi! Nie uczysz polskiego? Może fizyki? Przygotuj lekcję, na której zaprezentujesz, jak działa technologia e-papieru. Dogadaj się z nauczycielem od polskiego albo bibliotekarzem szkolnym – niech oni opowiedzą coś od siebie. Właściwie to możesz być nauczycielem każdego przedmiotu. Możesz być też dyrektorem albo pedagogiem szkolnym – nieważne. Jeśli czytasz e-booki, jeśli masz czytnik – przynieś go do pracy. Zaprezentuj kolegom w pokoju nauczycielskim, może się zainteresują, a wtedy już na pewno wspomną o e-bookach na swoich lekcjach, choćby w ramach ciekawostki.
- Pokaż mu mojego bloga. 🙂 Podeślij krótki przewodnik po świecie e-booków albo zachęć do kontaktu przez formularz kontaktowy – chętnie pomogę w wyborze czytnika, rozwieję też wszelkie wątpliwości.
- Jeśli, mimo powyższych sposobów, nie udało Ci się choćby „wzniecić iskierki”, nie trać czasu – lepiej poczytaj. Nie wspominaj o tym, że książki tradycyjne niedługo zostaną zastąpione przez e-booki. Bo jeszcze długo tak nie będzie. Powiedz lepiej, że e-booki funkcjonują i mają się całkiem nieźle, a czytniki nie są gadżetami dla technologicznych zapaleńców. Podejmij próbę za jakiś czas, może wtedy się uda?
Znacie jakieś inne sposoby zachęcania do czytania e-booków? Ilu czytelników udało Wam się już przekonać?
Z początku brzmi to jak poradnik dla obwoźnego sprzedawcy czytników i kaowca. Mi nikogo nie udało się przekonać do zakupu czytnika, bo też muszę przyznać, że się za bardzo dostrzegają. Niby na początku dostrzegają różnice między ekranem e-Ink czytnika ebooków a ekranem lcd. Mówią „O! Nie świeci”, ale przechodzą nad tym do porządku dziennego.
Nie miałabym nic przeciwko obwoźnemu sprzedawcy czytników – jeśli to kiedyś nastąpi, to będzie znak, że e-booki już nikogo nie dziwią, a czytniki są tak powszechne jak telefony komórkowe ;). Ja przekonałam kilku znajomych, że taki czytnik to dobry pomysł, reszta też zanim kupi przychodzi do mnie – tłumaczę różnice między tabletem za 300 złotych, a czytnikiem z e-papierem, pytam co chcą na takim czytniku czytać itd. – jeszcze nie było reklamacji. 🙂
Dużo się zmieniło. Są już czytniki z epapierem w cenie ok. 300 zł w jednym z hipermarketów przez pomyłkę nawet obniżono cenę do 199 zł. Czytniki (Kindle „5” z reklamami, Prestigio 3464B) już trafiły na półki Tesco, co jest świadectwem wzrostu ich popularności. Teraz można oczekiwać, kiedy trafią do biedronki.
Popularność, popularnością, ale to, że czytniki z e-papierem pojawiły się w Tesco czy też w innych sklepach jest dowodem na to, że sprzedawcy w końcu zorientowali się, że na „tym” można zarobić. 😉
Jest tylko dowodem, na to, że zaczęto wierzyć, że to się może sprzedać… Na razie w „moim” Tesco Kindle zalega w zakurzonej plastikowej skrzynce, podobnie Prestigio.