Panie Marcinie, przeczytałam Pana artykuł w papierowej wersji Newsweeka (sic!) – namówił mnie Pan do odpowiedzi.

Tak mówią zwolennicy książek papierowych, którzy nigdy nie mieli w rękach czytnika e-booków, takiego Kindle’a na przykład, bo najpopularniejszy:

Czytniki e-booków są beznadziejne, jak w ogóle można tak „czytać”, przecież e-bookami nie można się sztachnąć, jak tabaką dla przetkania nosa, nie można polizać palca, żeby przewrócić stronę, e-bookiem nie zabijesz muchy,  nie zaimponujesz dziewczynie czy tam chłopcu w tramwaju, że Szekspira czytasz w oryginale, w dodatku w rękopisie, no bo jak, okładki na e-badziewiu nie widać, tylko te przyciski trzeba klikać, żeby czytać dalej, a co jak się bateria wyczerpie, hę, Ty gadżeciarzu przebrzydły, Ty!

Wszystko to prawda, ale co z tego? Jak Ci przyjdzie pojechać na wakacje i będziesz chciał zabrać, drogi molu książkowy, 8 opasłych woluminów to co, nie spakujesz majtek, bo książki muszą się zmieścić? A widzisz, gdybyś miał czytnik e-booków, mógłbyś zmieścić nie 8, a 800, a nawet więcej, niż w życiu przeczytał cały wagon pociągu relacji Szczecin Główny-Przemyśl. A tak bez majtek będziesz chodził.

A jak będziesz w potrzebie ogromnej przeczytania kolejnej części o Christianie Greyu, a mieszkasz akurat w Pcimiu Dolnym, jest niedziela, biblioteki zamknięte, to nie przeczytasz! No bo jak? Będziesz poginał do Empiku oddalonego 60 kilometrów od Pcimia, bo zechcesz do wiedzieć się czy się jej w końcu oświadczył, a ona się zgodziła? Albo co innego w tej „książce” można wyczytać…

Masz tak czasem, że czytasz i znajdujesz coś niesamowitego – utwór, którego słuchał bohater, przepis na najcudowniejszą szarlotkę, którą koniecznie chciałeś według niego upiec,  zbiór istotnych danych na temat zachowań delfinów, które myślą tylko o jednym i tym jednym atakują nurków (serio, artykuł na ten temat ukazał się w Forbsie;)) i co zrobisz? Będziesz przeglądał stronę po stronie, aż zapragniesz windowsowego skrótu Ctrl+F, ale go tu nie wykorzystasz – powodzenia!

Okaże się, że „pani” w szkole zadała przeczytanie „Fausta”, ale budzisz się na dzień przed tym. Zabrakło egzemplarzy w szkolnej bibliotece, w miejskiej też dawno nie widzieli, bo naród czyta przecież, księgarnia może sprowadzić na przyszły tydzień. I co? I dostaniesz pałę, bo „pani” okazała się kosą i w nosie ma to, że „nie było”.  A jak będziesz bazgrał po książkach w bibliotece, to Ci „pani bibliotekarka” rączki przy samej dupie utnie, bo książki szanować trzeba! Zrobiło wrażenie?

—————-

Justyna Zienkiewicz pisze na blogu http://e-book.info.pl, czyta e-booki, ale równie mocno uwielbia i ma dość duże pojęcie, również o  „duszy” książek papierowych, pewnie dlatego po nich nie bazgrze, nawet ołówkiem, bo sama musiałaby sobie rączki uciąć.